-Naprawdę
jesteś na tyle głupia? - jego głos niesie się echem po
lesie, niknąc stłumiony nieprzeniknionym gąszczem.
Prycham, spoglądając prosto w
jego wzburzone oczy. Ogień szaleje w nich, jakby zaraz miał wybuchnąć,
wydostając się z tęczówek na zewnątrz.
-Jak mogłaś tam pójść - kolejny
krzyk, na który reaguje tylko prychnięciem. - Przecież tam kryje się bestia -
staje tuż przede mną, właściwie szepcząc ostatnie słowa.
Płomienie
w jego oczach gasną, sprawiając, ze w lesie dookoła nas panuję prawie całkowity
mrok.
Leniwy uśmiech wpływa na moje
wargi.
Więc jednak!
-
Powiedz mi coś o niej - przybliżam się do niego jeszcze bardziej, czubki
naszych nosów prawie się stykają.
-Nie - kręci głową spoglądając na
mnie uważnie.
-Powiedz ! - krzyczę ostro, po
raz pierwszy podczas tej rozmowy.
Jednocześnie dociera do mnie, że
dźwięk, który uciekł z mojego gardła, wywołany przypływem gniewu nie brzmiał
wcale jak mój głos.
Jasne
światło pada na stojącego tuż przede mną Damona. Jego twarz wykrzywia grymas
wściekłości, coraz wyraźniej mieszający się z przerażeniem.
Poświata powoli, stopniowo
rozświetla niewielką powierzchnię wokół nas.
Moja skóra znów jaśnieje,
trawiona błękitno-srebrzystym ogniem, a ja znów nic nie czuje. Poblask jest tym
razem jednak o wiele delikatniejszy.
Turkusowe
światło moich tęczówek odbija się na bladej twarzy mego dawnego
przyjaciela.
- Ty... - głos więźnie mu w
gardle, a rozbiegane oczy pierwszy raz odkąd spotkałam ciemnowłosego w
podziemiach mają wyraz.
- Powiedz - powtarzam, wpatrując się
błyszczącymi oczyma w jego ogniste.
- NIE! - ostry krzyk
wdziera się do moich uszu w tej samej chwili, w której płonące żywym ogniem
ręce pchają mnie w tył, przewracając na ziemię.
Syczę, i nim zdążę się zastanowić
nad tym jak postępuję zrywam się na równe nogi i rzucam na Damona.
Zatrzymuję
się.
Jego ciało płonie.
Chłopak, stojący przede mną żarzy
się żywym ogniem.
Każdy palec, każdy włos, każda
rzęsa. Wszystko.
Płonie.
Ale się nie parzy.
Jego skóra jest trawiona przez
płomienie, ale nie usypuje się w pył.
Stoimy
naprzeciwko, wpatrując się w siebie nawzajem z pod wpół przymkniętych
powiek.
Żadne z nas nie rozumie co się
dzieje. Przecież normalni ludzie nie stają w płomieniach.
Przymykam powieki, biorąc głęboki
wdech.
Może to wszystko, po prostu nie
dzieje się naprawdę.
Otwieram
oczy, wiedząc, że do moich nozdrzy dociera znajomy zapach spalenizny. Palone
drewno obraca się w pył, nie zarażając jednak ognistą zarazą kolejnego.
- Kim jesteś ?
-A ty?
Spuszczam wzrok.
- Ty mi powiedz - błaganie maluje
się przejrzyście w moich oczach.
Ale nie otrzymuję odpowiedź na
wcześniej zadane pytanie. Nie zamiast tego z gardła mojego towarzysza uciekają
jakieś nie artykułowane dźwięki,.
Pięściami
uderza w otaczające nas drzewa, sprawiając, że każde z nich w przeciągu kilku
sekund staje się szarą kupką dymiącego pyłu.
W końcu, gdy w promieniu jakichś
pięciu metrów dookoła nas nie ma już ani jednego drzewa chłopak staje
naprzeciwko mnie.
- Nie możesz być tym, czym jestem
ja - mówi zdecydowanym głosem, który tak samo jak mój brzmi inaczej, pewniej
niż zwykle.
-Czemu?
Jego tęczówki uciekają przed moim
badawczym spojrzeniem.
-Damon - proszę, jednak on nie
reaguje. - Cassper - reakcja następuje natychmiastowo.
Ale gdy tylko jego ręka dotyka
skóry mojego karku, oboje z nas przechodzi okropny dreszcz.
- Nie udusisz mnie - kpię z
niego.
- Skąd pewność? - jego głos
ocieka śmiertelną dawką jadu.
Zaciskam
powieki i tłumię w sobie ogromną wściekłość, która ogarnia mnie z zabójczą
prędkością.
- Bo nie jesteś w stanie mnie
dotknąć.
Chłopak
odwraca się plecami do mnie, a otaczający jego sylwetkę ogień znika stopniowo,
aż w końcu cały jest na powrót uwięziony w jego oczach.
- Nie rób tak. Nigdy więcej -
instruuje mnie.
Spuszczam głowę i kiwam nią na
znak, że zrozumiałam.
Biorę
głęboki wdech starając się z całych sił uspokoić.
Nic nie skutkuje.
- Jakieś wspomnienie. Coś a czym
tęsknisz - mówi cicho chłopak, a w jego oczach zdają się pojawiać łzy.
Przymykam powieki, a gdy znów je
unoszę wiem.
Znalazłam sposób.
Ale to oznacza, złamanie danej
obietnicy. Tylko, czy można próbować dotrzymać obietnicy złożonej komuś, kto
sam z siebie obietnicy nie dotrzymał?
Na myśl o Victorii jasny, jarzący
się wciąż delikatnie srebrzysty ogień bucha na nowo ze zdwojoną siłą.
Zagryzam mocno zęby.
-Już - krzyczy Mortem, a ja
posłusznie zaczynam nucić.
-Niczego nie świadome oczy szklą się łzami,
Żegnamy wszystkich tych których nie ma już z nami.
Wyklinamy wojnę, ciskamy wyzwiskami,
Chcemy odzyskać tych których nam odebrali.
Pamiętam gdy odchodziłeś,
Twe ręce splecione z moimi...
-Starczy
- przerywa mi Damon, a ja otwieram oczy i zdaję sobie sprawę, że otacza nas
kompletny mrok. - Nie powinnaś śpiewać tej piosenki - instruuje mnie podnosząc
z ziemi jakiś sporych rozmiarów konar i zapalając go w nie wyjaśniony, choć
dość łatwy do wydedukowania sposób, a ja mam ochotę rzucić się na niego.
-Wiem - odpowiadam jednak.
Opuszkami
palców czuję jak gorąca dłoń Damona łapie moją rękę, i zdaję sobie sprawę, z
przenikliwego chłodu panującego w gęstym lesie.
Idziemy w milczeniu, stawiając
kroki z uwagą, aby się nie potknąć. Wiem, że z każdym z nich jesteśmy bliżej
miasta, z czego jednocześnie się cieszę i martwię. Wcale nie mam ochoty tam
wracać.
Hmm... nie wiem co powiedzieć. Szczerze, to nie zrozumiałam o co w tym wszystkim chodziło, wybacz. Ostatnio jestem przygaszona, może to dlatego... :(
OdpowiedzUsuńLisiak
Hej, rozdział jak zwykle fantastyczny. Uwielbiam postacie, miejsca, opisy, które wychodzą spod Twej ręki. Niby nic się nie dzieje, ale jednak emocje są. Szczególnie, że słucham No light - swoją drąga świetna nuta :D , czekać tylko na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
ps. mogłabyś powiadomienia o nowej notce zostawiać na nocte-avis.blogspot.com , w spamie. Bo potem muszę spod rozdziału usuwać, a tak to w spamie sobie spokojnie poleży.
Mimo, że rozdziały są takie krótkie, to jednak te wszystkie opisy i sytuacje sprawiają, ze czuję jakby to było o wiele dłuższe *.*
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, po prostu tylko czytać z szeroko otwartymi oczami i podziwiać. ;3
"Chłopak odwraca się plecami do mnie, a otaczający jego sylwetkę ogień znika stopniowo, aż w końcu cały jest na powrót uwięziony w jego oczach." - przez to zdanie kocham to opowiadanie jeszcze bardziej. Sama dokładnie nie wiem czemu. Może dlatego, że kocham ogień, a może dlatego, ze fajnie połączyłaś ten żywioł z oczami Damona *.*
W zasadzie to nie wiem co tu napisać, bo jestem olśniona ;3
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ^^