Nigdy
nie wiedziałam dlaczego odszedł. Ale teraz, patrząc w jego brązowe tęczówki i
bezmyślnie powtarzając jego imię, zdaję sobie sprawę, że był dla mnie jak
umarły. Wymazałam go z pamięci. Spisałam na straty.
A jednocześnie jakaś część mnie
tęskniła, może nawet kochała? W ten specyficzny, piękny i wspaniałomyślny
sposób w jaki potrafią pokochać jedynie dzieci. Może właśnie tym była ta więź
między nami?
Teraz
stoję naprzeciwko niego. Żywego. Ale nie tego samego. Nie mojego. Nie jest już
tym chłopakiem, którego kiedyś znałam.
I
dopiero po chwili, gdzieś pomiędzy idealną ciszę wkrada się jeden krótki krzyk.
Wyrywam rękę z uścisku, patrzę jak brązowe tęczówki buchają płomieniami, jak
oczy na powrót stają się siedliskiem niepokornego ognia.
Victorię wynoszą odziani w na
biało mężczyźni, tacy sami, jak ci, który zabierali mnie na badania Kobieta
szarpie i krzyczy, w końcu udaje jej się wykrawać jednemu ze nich i bijąc
drugiego w twarz gryzie go w rękę, aby uwolnił jej przedramię, które trzyma w
żelaznym uścisku.Mężczyzna puszcza i odpycha od siebie wojowniczkę, prosto na
drugiego, który na powrót ją krępuję i stara się obezwładnić.
Patrzę
na to z przerażeniem, żaden dźwięk do mnie nie dociera. W uszach dudni
łomotanie serca o żebra. Budzę się dopiero, gdy z ruchu warg granatowookiej
wyczytuje jedno słowo.
Błagam.
Prę do przodu, krzyczę, biję.
Uderzam na oślep, ale wiem, że trafiam. Gryzę, drapię, aż w końcu mężczyzna
puszcza Victorię. Nie przestaję go kopać, aż do chwili w której opada na
ziemię. Zanosi się kaszlem i dusi oddechem, ale już po chwili podnosi się z
ziemi. Spoglądam na nią pytająco, trzymana mocno przez czarnowłosego chłopaka.
Kręci głową. Jest dobrze.
- Proszę, proszę panno Owl – dopiero w chwili,
gdy dobiega mnie trochę piskliwy głos pani Prezydent dociera do mnie, że
kobieta wciąż jest w pomieszczeniu. – Być może jest w pani więcej z nas, niż
przypuszczaliśmy – unosi brew do góry a ja krzywię się delikatnie odnajdując
cień jakiejś odrazy w jej spojrzeniu. – Może…
- Nie szarp się – syczy mi wprost
do ucha ciemnowłosy chłopak, a jego gorący oddech owiewa mój kark, parząc
delikatną skórę. Odwraca głowę w bok i spoglądam na niego. Przydługie czarne
włosy opadają na czoło, kilka pasm opada na oczy. Ale w płonących tęczówkach
udaje mi się odnaleźć to, czego szukam. Zdumienie.
Zegar
na rynku wybija czternastą. Ludzie przepychają się w tłumie, krzyczą. Stołówka
powoli się zapełnia. Depczą mi stopy, ciągną za sobą, chociaż podążam pod prąd.
Gdy
przekraczam granicę Drugiego Segmentu wracają do mnie obraz z poranka. Moje
ciało przeszywa dreszcz. Rozkładające się ciała wielu gatunków, które wymarły
podczas tej wojny.
Polana,
na której się zatrzymujemy zewsząd jest otoczona drzewami i wygląda jakby
czekała aż ktoś pragnący ciszy i spokoju zapuści się tutaj z opasłym tomiszczem
lektury i zniknie w swoim świecie na kilka godzin. Przeskakuję strumy i staję
na malutkiej wysepce oddzielonej od lądu o nie więcej niż metr z każdej strony.
Pędząca rzeka opływa ją ze wszystkich stron, ale spokojny szum po dłużej chwili
staje się złudnym wrażeniem powolnie snującej się wody.
Unik,
kopnięcie, pchnięcie, podcięcie.
Damon z łoskotem opada na ziemię,
a ja uśmiecham się zwycięsko stojąc nad jego obitym ciałem.
Każdego dnia to samo. Ja wykonuję
te same ruchy, powalam go w tym samym momencie, wykorzystując ten sam błąd w
jego technice. Popadam w tę cholerną rutynę, i chyba do końca sama nie wiem jak
się zachować. Nie umiem zrobić czegoś inaczej. Skoro on zaczyna tak samo, to ja
tak samo kończę.
Zaciskam
dłoń na klindze ciężkiego noża. Jeden,
dwa, trzy… liczę w myślach i wyrzucam broń przed siebie. Tarcza stoi daleko
ode mnie. Wstrzymuję oddech patrząc jak broń przeszywa powietrze i wbija się w
okolicę środka tarczy.
Słyszę jak menaszka z wodą uderza
o ziemię, a metal rysuje się o kamienie. Napój chlupocze lekko i wylewa się z
pojemnika. Ciemnowłosy chłopak patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.
Na jego twarzy powoli pojawia się
grymas, który chyba jest uśmiechem.
Odwracam się i ruszam po sztylet.
To pretekst, żeby nie patrzeć na niego. Ale gdy wyciągam dłoń sięgając do
rękojeści, ciepłe opuszki palców dotykają mojej skóry. Parzą. Ciepło wdziera
się do żył i pędzi z krwią ogarniając mnie całą.
Moje
uszy rozsadza okrutny pisk.
Idę ścieżką, ciemny las
oświetlony przez promienie księżyca w nowi wyciąga ku mnie swe ręce, przeczesując
włosy palcami i brutalnie gładząc
poliki. Moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Wszystkie mięśnie w moim ciele palą.
Serce wali jak oszalałe. Chce się tylko wydostać. Czuję czyjś wzrok na plecach,
czuję czyjś ciężki oddech na karku. Potwory i cienie szpecą ku mnie klątwy.
I nad tym wszystkim przebija się
jeden dźwięk. Jeden jedyny. Melodyjny. Ludzik.
Śpiew.
Skądś go znam.
Kołyszę się delikatnie i
otumaniona zmierzam w stronę, z której dochodzi.
Piosenka mamy.
Głos słodki i delikatny. Wabi ku
sobie.
Między gałęziami pali się
ognisko.
To trans. Amok.
Przy ognisku nikogo nie ma.
Jedynie czyjeś gorące ręce pchają
mnie w plecy i sprawiają, że wpadam w płomienie.
Widzę brązowe oczy. Tak dobrze znane.
Odskakuję
w tył patrząc na stojącego przede mną wysokiego chłopaka. Języki ognia tańczą w
jego oczach, jakby chciały usypać je w popiół. Czarne włosy opadają na twarz,
jakby chciały ją ukryć. We wszystkim szukam symbolu.
Odszedł, bo powierzchnia była
zbyt niebezpieczna. Chciał się ratować, dlatego zginął. Mały palec przypomina
sobie ciepło jego skóry. Tamtego dnia, gdy obiecał po mnie wrócić było już po
wszystkim.
Nigdy nie pożegnałam się z
Cassperem, odebrano mi go i pozwolono żyć w kłamstwie.
Ale
Damon Mortem to już ktoś zupełnie inny. I tylko ciało jest to samo.
I
tylko przywołuje te same uczucia.
Dziękuję za ponad 1000 odsłon bloga ;3
Wow... nawet nie wiem, co powiedzieć, to było genialne. Jednak mam małe, tyciusieńkie "ale" - momentami nie wiedziałam, o co chodzi, nie wiem, czy to po prostu mój zbyt wolno działający mózg, czy ty się pospieszyłaś z akcją. Mniejsza o to. Prócz tego całość była melodią. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Pockerowa **
P.S.
Może zajrzałabyś na mojego bloga?
http://kraj-nimfow-bunt.blogspot.com/
Jeśli nie chcesz, nie musisz, jestem po prostu ciekawa opinii :)
Ja tak jak koleżanka wyżej w pewnych momentach nie ogarniałam ale też nie mam żadnych zarzutów rozdział bueno cacy, pikabeno :D
OdpowiedzUsuńA no i zapraszam do mnie na część drugą :)
http://powtorzmy-wszystko.blogspot.com/
Pozdrowienia
-Vacker-
Przeczytałam twojego bloga od początku w pół godziny. bardzo mnie zainteresował i w ogóle cały pomysł jest świetny. Chwilami trochę trudno ogarnąć wtf ale jest bardzo ciekawie. Czytałaś 'Interświat'? W tej książce jest wykorzystany podobny motyw wędrówki między światami...
OdpowiedzUsuńZajrzysz na któryś z moich nowych blogów(nie ma jeszcze szablonów więc trochę paskudne są)?
opowiesci-spisane.blogspot.com
i
adelstan-howard.blogspot.com
Szczerze mówiąc nie kojarzę owej ksiażki. I choc możecie nie wierzyć to główną inspiracja dla victory fighter sa Igrzyska śmierci i Niezgodna. Ale przede wszystkim - Igrzyska
UsuńCiekawa dosyć... choć trochę dziwna Gaiman'a i Reaves'a A Igrzyska są genialne. Zwłaszcza trójka.
Usuń