środa, 13 marca 2013

Ogień to błogosławieństwo. Ogień to twoje przekleństwo...



                Nigdy nie wiedziałam dlaczego odszedł. Ale teraz, patrząc w jego brązowe tęczówki i bezmyślnie powtarzając jego imię, zdaję sobie sprawę, że był dla mnie jak umarły. Wymazałam go z pamięci. Spisałam na straty.
A jednocześnie jakaś część mnie tęskniła, może nawet kochała? W ten specyficzny, piękny i wspaniałomyślny sposób w jaki potrafią pokochać jedynie dzieci. Może właśnie tym była ta więź między nami?
                Teraz stoję naprzeciwko niego. Żywego. Ale nie tego samego. Nie mojego. Nie jest już tym chłopakiem, którego kiedyś znałam.
                I dopiero po chwili, gdzieś pomiędzy idealną ciszę wkrada się jeden krótki krzyk. Wyrywam rękę z uścisku, patrzę jak brązowe tęczówki buchają płomieniami, jak oczy na powrót stają się siedliskiem niepokornego ognia.
Victorię wynoszą odziani w na biało mężczyźni, tacy sami, jak ci, który zabierali mnie na badania Kobieta szarpie i krzyczy, w końcu udaje jej się wykrawać jednemu ze nich i bijąc drugiego w twarz gryzie go w rękę, aby uwolnił jej przedramię, które trzyma w żelaznym uścisku.Mężczyzna puszcza i odpycha od siebie wojowniczkę, prosto na drugiego, który na powrót ją krępuję i stara się obezwładnić.
                Patrzę na to z przerażeniem, żaden dźwięk do mnie nie dociera. W uszach dudni łomotanie serca o żebra. Budzę się dopiero, gdy z ruchu warg granatowookiej wyczytuje jedno słowo.
Błagam.
Prę do przodu, krzyczę, biję. Uderzam na oślep, ale wiem, że trafiam. Gryzę, drapię, aż w końcu mężczyzna puszcza Victorię. Nie przestaję go kopać, aż do chwili w której opada na ziemię. Zanosi się kaszlem i dusi oddechem, ale już po chwili podnosi się z ziemi. Spoglądam na nią pytająco, trzymana mocno przez czarnowłosego chłopaka. Kręci głową. Jest dobrze.
 - Proszę, proszę panno Owl – dopiero w chwili, gdy dobiega mnie trochę piskliwy głos pani Prezydent dociera do mnie, że kobieta wciąż jest w pomieszczeniu. – Być może jest w pani więcej z nas, niż przypuszczaliśmy – unosi brew do góry a ja krzywię się delikatnie odnajdując cień jakiejś odrazy w jej spojrzeniu. – Może…
- Nie szarp się – syczy mi wprost do ucha ciemnowłosy chłopak, a jego gorący oddech owiewa mój kark, parząc delikatną skórę. Odwraca głowę w bok i spoglądam na niego. Przydługie czarne włosy opadają na czoło, kilka pasm opada na oczy. Ale w płonących tęczówkach udaje mi się odnaleźć to, czego szukam. Zdumienie.
                Zegar na rynku wybija czternastą. Ludzie przepychają się w tłumie, krzyczą. Stołówka powoli się zapełnia. Depczą mi stopy, ciągną za sobą, chociaż podążam pod prąd.
                Gdy przekraczam granicę Drugiego Segmentu wracają do mnie obraz z poranka. Moje ciało przeszywa dreszcz. Rozkładające się ciała wielu gatunków, które wymarły podczas tej wojny.
                Polana, na której się zatrzymujemy zewsząd jest otoczona drzewami i wygląda jakby czekała aż ktoś pragnący ciszy i spokoju zapuści się tutaj z opasłym tomiszczem lektury i zniknie w swoim świecie na kilka godzin. Przeskakuję strumy i staję na malutkiej wysepce oddzielonej od lądu o nie więcej niż metr z każdej strony. Pędząca rzeka opływa ją ze wszystkich stron, ale spokojny szum po dłużej chwili staje się złudnym wrażeniem powolnie snującej się wody.

                Unik, kopnięcie, pchnięcie, podcięcie.
Damon z łoskotem opada na ziemię, a ja uśmiecham się zwycięsko stojąc nad jego obitym ciałem.
Każdego dnia to samo. Ja wykonuję te same ruchy, powalam go w tym samym momencie, wykorzystując ten sam błąd w jego technice. Popadam w tę cholerną rutynę, i chyba do końca sama nie wiem jak się zachować. Nie umiem zrobić czegoś inaczej. Skoro on zaczyna tak samo, to ja tak samo kończę.
                Zaciskam dłoń na klindze ciężkiego noża. Jeden, dwa, trzy… liczę w myślach i wyrzucam broń przed siebie. Tarcza stoi daleko ode mnie. Wstrzymuję oddech patrząc jak broń przeszywa powietrze i wbija się w okolicę środka tarczy.
Słyszę jak menaszka z wodą uderza o ziemię, a metal rysuje się o kamienie. Napój chlupocze lekko i wylewa się z pojemnika. Ciemnowłosy chłopak patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.
Na jego twarzy powoli pojawia się grymas, który chyba jest uśmiechem.
Odwracam się i ruszam po sztylet. To pretekst, żeby nie patrzeć na niego. Ale gdy wyciągam dłoń sięgając do rękojeści, ciepłe opuszki palców dotykają mojej skóry. Parzą. Ciepło wdziera się do żył i pędzi z krwią ogarniając mnie całą.
                Moje uszy rozsadza okrutny pisk.
Idę ścieżką, ciemny las oświetlony przez promienie księżyca w nowi wyciąga ku mnie swe ręce, przeczesując włosy palcami i  brutalnie gładząc poliki. Moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Wszystkie mięśnie w moim ciele palą. Serce wali jak oszalałe. Chce się tylko wydostać. Czuję czyjś wzrok na plecach, czuję czyjś ciężki oddech na karku. Potwory i cienie szpecą ku mnie klątwy.
I nad tym wszystkim przebija się jeden dźwięk. Jeden jedyny. Melodyjny. Ludzik.
Śpiew.
Skądś go znam.
Kołyszę się delikatnie i otumaniona zmierzam w stronę, z której dochodzi.
Piosenka mamy.
Głos słodki i delikatny. Wabi ku sobie.
Między gałęziami pali się ognisko.
To trans. Amok.
Przy ognisku nikogo nie ma.
Jedynie czyjeś gorące ręce pchają mnie w plecy i sprawiają, że wpadam w płomienie.
Widzę brązowe oczy. Tak dobrze znane.
                Odskakuję w tył patrząc na stojącego przede mną wysokiego chłopaka. Języki ognia tańczą w jego oczach, jakby chciały usypać je w popiół. Czarne włosy opadają na twarz, jakby chciały ją ukryć. We wszystkim szukam symbolu.
Odszedł, bo powierzchnia była zbyt niebezpieczna. Chciał się ratować, dlatego zginął. Mały palec przypomina sobie ciepło jego skóry. Tamtego dnia, gdy obiecał po mnie wrócić było już po wszystkim.
Nigdy nie pożegnałam się z Cassperem, odebrano mi go i pozwolono żyć w kłamstwie.
                Ale Damon Mortem to już ktoś zupełnie inny. I tylko ciało jest to samo.
                I tylko przywołuje te same uczucia. 


Dziękuję za ponad 1000 odsłon bloga ;3

5 komentarzy:

  1. Wow... nawet nie wiem, co powiedzieć, to było genialne. Jednak mam małe, tyciusieńkie "ale" - momentami nie wiedziałam, o co chodzi, nie wiem, czy to po prostu mój zbyt wolno działający mózg, czy ty się pospieszyłaś z akcją. Mniejsza o to. Prócz tego całość była melodią. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    Pozdrawiam serdecznie
    Pockerowa **

    P.S.
    Może zajrzałabyś na mojego bloga?
    http://kraj-nimfow-bunt.blogspot.com/

    Jeśli nie chcesz, nie musisz, jestem po prostu ciekawa opinii :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tak jak koleżanka wyżej w pewnych momentach nie ogarniałam ale też nie mam żadnych zarzutów rozdział bueno cacy, pikabeno :D

    A no i zapraszam do mnie na część drugą :)
    http://powtorzmy-wszystko.blogspot.com/
    Pozdrowienia
    -Vacker-

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam twojego bloga od początku w pół godziny. bardzo mnie zainteresował i w ogóle cały pomysł jest świetny. Chwilami trochę trudno ogarnąć wtf ale jest bardzo ciekawie. Czytałaś 'Interświat'? W tej książce jest wykorzystany podobny motyw wędrówki między światami...
    Zajrzysz na któryś z moich nowych blogów(nie ma jeszcze szablonów więc trochę paskudne są)?
    opowiesci-spisane.blogspot.com
    i
    adelstan-howard.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc nie kojarzę owej ksiażki. I choc możecie nie wierzyć to główną inspiracja dla victory fighter sa Igrzyska śmierci i Niezgodna. Ale przede wszystkim - Igrzyska

      Usuń
    2. Ciekawa dosyć... choć trochę dziwna Gaiman'a i Reaves'a A Igrzyska są genialne. Zwłaszcza trójka.

      Usuń