Plecy
proste, bełt przy policzku.
Czuję delikatne muśnięcie, piór,
które stykają się z moim policzkiem i zwalniam cięciwę, pozwalając szarej,
ostrej jak brzytwa strzale sunąć przez powietrze i przecinając je wybić się w
tarczę.
Gałązka
pęka, zdradzając czyjąś obecność.
Wstrzymuję oddech i odwracam się
na pięcie, jednocześnie powolnymi niedostrzegalnymi dla niezbyt uważnego
osobnika ruchami sięgając po sztylet.
Granatowe oczy patrzą na mnie uważnie,
a ich właścicielka byłaby nie dostrzegalna, gdyby w tęczówkach nie tliły się
srebrzyste iskierki, które do złudzenia przypominają gwiazdy na niebie.
Ale wówczas to już nie byłaby
ona.
Przechylam
głowę i uśmiecham się delikatnie wpatrując uporczywie w miejsce gdzie powinna
się znajdować wojowniczka.
Krzaki, w których jest ukryta szumią
i wyłania się z nich sylwetka dziewczyny.
Wygląda całkiem inaczej niż zawsze.
Nie
ma stałego munduru, ale proste, krótkie spodenki, zieloną flanelową koszule w
kratę i prostą czarną bluzkę z jakimś nadrukiem. A na nogach, stare wysłużone
wiązane cichobiegi do kolan.
Przy pasie ma przypięte kilka
noży, a włosy zawiązane w wysokiego kucyka, zamiast przepisowego warkocza.
Przyglądam jej się uważnie przez chwilę
i dostrzegam, że jej oczy są lekko napuchnięte.
Uśmiecha
się do mnie blado i stoimy tak w milczeniu, ja lustruję jej twarz, przyglądając
się i próbując rozszyfrować co myśli, Victoria rozglądając się dookoła.
W końcu łapie mnie delikatnie za
nadgarstek i nakazuje iść za sobą.
Rozglądam się uważnie wokoło gdy
prowadzi mnie w ciemny gąszcz. Nie widać już nic, a ciemność rozświetlają
jedynie błyszczące punkty w jej oczach, które teraz błyszczą sto razymocniej
niż normalnie.
W końcu się zatrzymujemy.
Dziewczyna bez słowa przytula mnie
i nerwowo rozgląda się dokoła.
- Będę musiała odejść na jakiś
czas. Taki był warunek - szepce mi do ucha, a ja otwieram usta ze zdumienia.
Nic nie mówię. To nie ma sensu.
Kiwam głową na znak zgody, a
dziewczyna spoglądając mi w oczy podchodzi do ogromnego drzewa. Jego konary
wiją się we wszystkie strony, a pień oplatały wijące się piękne, pasożytnicze
storczyki.
Mityczna granica. Przejście
między światami. Ponoć pień obrósł storczyk, którego łodyga pęknie rozrywana
dopiero przez odpowiednią osobę.
Niedorzeczna bajeczka.
Victoria wspina się po konarach
drzewa, aby w końcu zniknąć gdzieś w jego koronie, ale siedząc jeszcze na
jednej z niższych gałęzi spogląda na mnie uważnie, jakby ze smutkiem.
-Pamiętaj
Blair teraz nic, już nie będzie takie samo.
Chciałabym wierzyć, że nie ma
racji, ale wiem, że nie mogę.
Wzdycham
ciężko i przedzieram się przez gąszcz. Moje nogi potykają się o wystające
konary. Wszystko co mnie otacza jest pogrążone w jednostajnej ciemności. Nie ma
już sączącego się z oczu wojowniczki blasku. Jest tylko ciemność, skrywająca
swym ciałem niby tarczą wszystkie otaczające mnie sekrety.
Kolejny
konar.
-Auuu- jęczę odpychając się
rękami od chropowatej i nieprzyjemnej w dotyku powierzchni drzewa.
Kolejne
potknięcie.
Co tym razem? Nie zastanawiam się
już nad tym. Chcę tylko wydostać się z tego lasu.
Znów
na coś wpadam.
Ale tym razem do moich uszu
dociera dźwięk, jakby rozrywanie materiału.
Syczę, czując ciepłą ciecz
spływającą po moim kolanie i pieczenie rozciętej skóry. Wściekłość zaczyna się
we mnie powoli gotować. I nawet nie wiem co jest jej powodem.
Rodzice?
Za to że w ogóle trafiłam do podziemia, w którym trwa wieczna noc. W mieście jest
jasno, bo wszędzie gdzie się da znajdują się latarnie. Polana, na której
trenuję jest oświetlona przez kilkanaście wiecznie świecących pochodni,
przez co utrzymuje się w wiecznym półmroku.
A
może wściekam się na Victorie? W końcu dziewczyna wyprowadziła mnie w sam
środek lasu i zostawiła.
"Pamiętaj
nic, już nie będzie takie samo" dźwięczy mi w uszach.
Nie prawda, cholerna nie prawda.
Kłamstwo.
Moje życie wcale tak diametralnie
się nie zmieniło. Nie tak jak mogłoby się wydawać. Przecież straciłam po prostu
ostatnią bliską moi osobę. Przywykłam, To smutne i dość okrutne, ale w wieku
czternastu lat jestem już w pełni przyzwyczajona do tego, że moja rodzina
kolejno ginie w "niewyjaśnionych okolicznościach".
Otwieram
oczy i podrywam się z ziemi. Zaciskam zęby, sycząc z powodu narastającego
bólu.
Prę
do przodu, z wyciągniętymi przed siebie dłońmi, które wyczuwają chociaż część
przeszkód jakie stoją mi na drodze.
Oddycham ciężko i uchylam się
przed drzewem, które zauważyłam. Odskakuję w bok, zbyt przerażona faktem, że
jestem w stanie coś zobaczyć. W końcu
dostrzegam delikatną poświatę, jaka biję od mojej twarzy. Nie rozumiem co się
dzieje, ale idę w przód. Coraz szybciej, aż w końcu zaczynam biec. Widzę
wszystko dookoła mnie. Zaciskam powieki wypadając z gęstwiny drzew i
przewracając się turlam się po zielonej trawie wywracając jedna z pochodni,
która natychmiast gaśnie.
W
moich uszach wciąż grzmi jakiś złowieszczy śmiech, a raczej jego echo, które
nie chce zniknąć. Siadam na kolanach i przymykając powieki łapię się za głowę, którą
rozsadza niemiłosierny ból, wywołany przeistoczeniem się rechotu w diabelski
pisk.
Czyjeś
ciepłe dłonie obejmują mnie i przyciągają do siebie. Czyjeś usta szepcą
spokojnie wprost do mojego ucha, owiewając przy tym kark spokojnym, ciepłym
oddechem.
Ale ja uciekam. Wyrywam się.
Biegnę przed siebie, chwiejnie trzymając się na nogach, a łzy rozpaczy rozmywają
mi obraz.
Wywracam się, upadając na ranną
nogę.
Silne ramiona znów mnie łapią i
krępują pomimo oporu.
Kolano boli nie miłosiernie. Tak
samo ja głowa.
Zaciskam
mocno powieki zdając sobie sprawę, że to bardzo specyficzny rodzaj pisku.
Taki sam jak słyszałam gdy
odchodziła Jess. Taki sam tylko milion razy silniejszy. A gdzieś za nim słyszę
szyderczy śmiech. Ten sam co wcześniej, jedynie stłumiony krzykiem.
Krzykiem odchodzących dusz.
Krzykiem tysięcy odchodzących dusz...
Fajny rozdział, konie trochę dziwny, tylko:
OdpowiedzUsuńkrótkie spodenki(...) i czarne spodnie taki mały błąd. Twoje opowiadanie jest naprawdę...z kosmosu. Zupełnie inne, dziwne, no, po prostu...dziwne jest.
Zawsze uwazalam, ze to moja najlepsza historia. Jest taka z kosmosu. Zupelnie moja. A blad poprawie jak bede z telefonu, dziekuje.
UsuńDev.
OMG! Musiałam przeczytać cztery rozdziały, bo trochę narobiłam sobie zaległości, ale to co tworzysz jest piękne.
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że pomijasz przecinki, ale oprócz tego wszystko jest ok.
Opowiadanie na prawdę jest z kosmosu, ale właśnie takie lubię.
Masz świetny styl, przyciągasz tekstem.
pozdrawiam.