Tej
nocy, Szósty Segment nie śpi. Po przejściu szkolenia, nie zależnie od wyniku
egzaminów, wszyscy mamy stopień szeregowych. Wojskowi świętują. Zielony,
niknący w gęstwinie drzew, mroczny Szósty Segment, mieni się tysiącami pochodni
i huczy głosem dziesiątek młodych ludzi. Tłum, tańczących i śmiejących się
ludzi, po raz pierwszy jest kolorowy. Po raz pierwszy od początku szkolenia nie
mamy wojskowych uniformów, nie musimy zaczesywać włosów w ten sam sposób, czy
chodzić równo. Zniknęły łuki, tarcze, noże i
menażki z wodą. jesteśmy ogromną
masą ludzi, która ten jeden raz do roku świętuje na cześć wszystkich tych
kadetów, którzy przetrwali.
Rudowłosa
dziewczyna wyrasta przede mną nagle, z rękami skrzyżowanymi na piersi i patrzy
na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Mortem raczej nie przyjdzie –
rzuca, ostentacyjnie patrząc na mój strój. Marszczę brwi i unoszę je w górę
spoglądając na nią zdezorientowana. – Nigdy nie przychodzi – bardziej syczy niż
mówi, ale pomimo to uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Również się uśmiecham i
kiwam głową rozglądając się po rozświetlonej polanie. – A może jesteś w jakiś
sposób wyjątkowa? – przekrzywia głowę
wpatrując się w jeden punkt za moimi plecami.
Odwracam się w tamtym kierunku i
patrzę prosto na wysokiego, chudego chłopaka, o bladej cerze, z ogniem w
tęczówkach. Koszula na nim wisi, a pod oczami ma okropne fioletowe cienie,
jakby od dawna nie spał, ale pomimo to mimowolnie się uśmiecham. Obrzuca mnie
jednym uważnym spojrzeniem i choć stoi daleko widzę jak się uśmiecha, ale nie
podchodzi, więc odwracam się na pięcie i wędruję pośród tłumu szukając
rudowłosej dziewczyny. Rzuca się w oczy. Rude włosy są upięte w wysoki kok, a
szare oczy skrzą się w świetle niebieskawych pochodni. W swojej ogromnej
bluzce, z niezrozumiałym napisem,
dziurawych spodniach i wysłużonych, treningowych butach, jest o wiele bardziej kobieca, niż większość
kadetek nawet we wciętych w talii sukienkach.
Staje przede mną, z kpiarskim uśmiechem i opiera ręce na biodrach.
- Nie podszedł? – unosi brwi do
góry. Wzruszam ramionami rozglądając się po
Sklepieniu, spodzie Ośmiu Wymiarów. Z naszej perspektywy nie jest raczej
ciekawy. – Chodź! - Dziewczyna łapie mnie za rękę i ciągnie w
ogromny, kolorowy tłum. – To coś dla ciebie! – przekrzykuje wiwaty i wskazuje
palcem w kierunku torów łuczniczych. Śmieję się pod nosem i czuję jak czyjaś
ręce wypychają mnie do przodu, gdzie przejmują mnie kolejne, aż w końcu stoję
przed całym tym tłumem. Ktoś zabiera mi marynarkę, ktoś wręcza łuk i klepie po
ramieniu. Jestem jak w amoku.
Tory
łucznicze są rozdzielone przez ogromne pasy mieniącej się wszystkimi kolorami
wody. Światło wariuje na jej tafli, tańcząc w rytm muzyki, która jest wszędzie.
Ściągam łopatki, unoszę łuk i strzała przecina środek tarczy. Tłum wybucha
brawami. Kolejna strzała ląduje na cięciwie. Napinam mięśnie. Strzała dziurawi
swoją poprzedniczkę. Tym razem wiwaty nie mają końca. I nagle ktoś wypycha
Damona. Przez kilka sekund wpatruje się we mnie, z lekkim uśmiechem, lustruje
całą moją sylwetkę, od ciężkich butów, przez ciemne spodnie, granatową koszulę
i zaciśniętą na metalowym ramieniu łuku pięść, aż po rozpuszczone włosy.
Uśmiecha się szerzej. A potem po prostu znika w tłumie.
Zbieramy się o dziewiątej, w ogromnym
blaszanym budynku. To schron, ale tylko tutaj mieszczą się wszyscy mieszkańcy
Petram. Ludzie zbierają się wokół nas i siadają na ziemi tworząc po środku
ogromny kwadrat. Znów wszyscy mamy mundury, znów stoimy w idealnie równym
rzędzie, przodem do zgromadzonych. Stoję obok rudej dziewczyny. Wyróżnia się.
Nie wolno nam się rozglądać, ale mimo to widzę, że jest jedyna. Uśmiecha się do
mnie delikatnie gdy spoglądam na nią kątem oka. Boi się. Tak jak wszyscy.
Wywołują
nas według kolejności, w jakiej jesteśmy ustawieni. Pierwsza jest blondynka,
która na początku wyrwała się przed szeregi. Dostaje plakietkę z nazwiskiem i
naszywki na mundur. Zostaje w wojsku. Kolejny jest jakiś chłopak. Musi być z
Wymiarów, bo ma ciemno brązowe włosy
i orzechowe oczy. Dostaje zgniłozielony mundur i czarną torbę. Zostaje Wojownikiem. Kolejna jest jakaś dziewczyna. Czarne włosy, szare oczy. Dostaje szarą marynarkę - awansuje na wyższy stopień wojskowego. Dalej jest pięciu Wojowników, większość trafia do armii.
i orzechowe oczy. Dostaje zgniłozielony mundur i czarną torbę. Zostaje Wojownikiem. Kolejna jest jakaś dziewczyna. Czarne włosy, szare oczy. Dostaje szarą marynarkę - awansuje na wyższy stopień wojskowego. Dalej jest pięciu Wojowników, większość trafia do armii.
W
końcu nadchodzi kolej stojącej obok mnie dziewczyn. Podnosi głowę do góry i
ściąga łopatki, widzę jak lekko wydyma usta, jak przymyka powieki i oddycha
idealnie równo. Długi, rudy warkocz zwisa aż za łopatki, szare oczy błyszczą w
białym świetle jarzeniówek.
- Adrainna Waremkova - jej plecy
nienaturalnie się usztywniają, gdy wędruje przez salę. Jedna z kobiet ubranych
w galowy mundur podchodzi do niej i z lekkim uśmiechem wręcza jej kupkę ubrań i
czarną skórzaną torbę.
Jest Wojowniczką. Ma zmysł.
Jestem
ostatnia w swoim rzędzie. W następnym stoi jeszcze osiem lub dziewięć osób.
Mundury są trzy. Wbijam paznokcie w uda i unoszę głowę nienaturalnie wysoko.
Czuję jak moje policzki pulsują od krwi, która do nich napływa. Zaczynam
rozumieć reakcję rudej. Nie mogę oddychać, a na moim czole pojawiają się
kropelki potu. Kilka sekund, podczas których Adrianna staje obok wszystkich
tych, którzy dostali mundury, ciągną się przez lata.
A potem ktoś wywołuje moje imię.
Automatycznie
stawiam stopę za stopą. Każdy nerw w moim ciele pulsuje, aż w końcu zatrzymuję
się, obracam i staję twarzą w twarz z Keaną. Uśmiecha się do mnie tajemniczo i
wręcza mi to samo, co otrzymała lata temu. W ciągu tych kilku sekund przyglądam
jej się uważnie. Galowy strój, składający się z eleganckiej marynarki, z
srebrnymi, lekko zmatowiałymi guzikami, czarnych, obcisłych spodni i eleganckich,
pastowanych butów za kostki. Włosy ma splecione w taki sam warkocz jak
wszystkie, ale nad czołem ma wplecione coś zielonego. Moja dłoń opada na mundur
i w uszach zaczyna dudnić krzyk tłumów.
Odwracam się w bok i dość szybkim krokiem maszeruje, aż w końcu staję w
równym rzędzie za rudą.
Za
mną staje wysoka, blond włosa dziewczyna, najprawdopodobniej z Podziemia i
czarnowłosy chłopak, który do złudzenia przypomina mi Mortema.
Ciemny
las już nas nie dziwi. Stoimy w równym rzędzie otoczeni przez wojowników. Jest
ich więcej, niż pojawiło się na ceremonii. Ci, którzy nie
opuszczają Leża mają normalne stroje, rozpuszczone włosy. Leże to coś, czego
nikt z nas nie potrafi zidentyfikować. Jest ogromne i nierówne jak grota, ale
wygląda jak by wszystko w nim było drewniane. Zdaje się też, że nie ma końca, a
jedynie pnie się w górę. A wysoko, u szczytu świeci światło. Schody pną się na
całej wysokości, między nimi jest coś, co przypomina siatkę. Ludzie tam siedzą,
zwisają z poręczy schodów a nawet ze ścian, za którymi kryją się pokoje.
Nowych
jest dziewięcioro. Ośmioro ubranych w galowe stroje Wojowników stoi naprzeciw
nas. To ci sami, co na ceremonii.
I wtedy, kiedy jestem
jednocześnie przerażona do granic i nienaturalnie spokojna, pojawia się on.
Staje między nami, a pełnoprawnymi Wojownikami, cały ciemny, jak zawsze. I
dopiero w chwili, w której ognistooki staje dokładnie przede mną zdaję sobie
sprawę, że jestem piąta w szeregu. Stoję na samym środku. Kilka sekund ciągnie
się w nieskończoność, aż w końcu Mortem obraca się przodem do największej publiczności,
plecami do nas, i zaczyna mówić.
Czeka
nas ostatni etap szkolenia. Dopiero teraz staniemy się Wojownikami. O ile przetrwamy.
Pragnę powiedzieć, że kocham to opowiadanie, że bede je czytac..
OdpowiedzUsuńPozdraeiam i zycze weny
~Zuza
"O ile przetrwamy".
OdpowiedzUsuńMocne zakończenie rozdziału, najpierw wstrzymałam oddech, a potem się roześmiałam.
Tylko nie rozumiem jednego, ta ruda dziewczyna co stała przed nią i została wywołana przed nią to jest ta sama do której ona na początku podeszła?
A sorki zapomniałam się podpisać :P
UsuńPozdrawiam Mel.
Nie wiem, w którym momencie, ale tak na pewno to ta sama, jest to jedna z bardziej znaczących postaci w biegu całej historii.
OdpowiedzUsuń